Pani Małgosia, mama Maksa znów nas zaskoczyła! Tym razem przyniosła do przedszkola drukarkę 3D!!! Zanim jednak okazało się, że to takie urządzenie dzieci musiały odgadnąć, co kryje się pod kocykiem - oczywiście nikt nie zgadł, a padały bardzo różne pomysły. Najpierw mama Maksa powiedziała jak nazywa się to urządzenie, w jakich dziedzinach przemysłu może być wykorzystywane np. medycynie, lotnictwie, architekturze czy innych jego gałęzich. Opowiedziała o konkretnym modelu, który przyniosła i za pomocą jakiego tworzywa powstają z niej różne przedmioty - jak się okazało rzeczy, które przyniosła powstały z...biodegradowalnej mączki kukurydzianej! A wyglądały jak plastik - nawet pani Ania się nabrała! Mama Maksa powiedziała też, że są różne drukarki 3D, sa takie, które drukują przedmioty z drewna, metalu, nylonu, lodu, a nawet z czekolady! Niestety, tylko dwie z nich są dostępne dla przeciętnego konsumenta ze względu na ich szkodliwość zdrowotną. Jednak, żeby drukować należy mieć odpowiednie oprogramowania do drukowania i wtedy można stworzyć projekt przedmiotu w komputerze, potem na karcie pamięci wkładamy go do drukarki, ustawiamy szybkość, temperaturę, grubość i resztę pracy wykonuje urządzenie. Okazało się, że szybkość powstawania projektu zależy od rodzaju drukarki i wcale to nie jest takie szybkie...wazony, które przyniosła pani Małgosia powstawały trzy dni! Drukarka pracowała non stop! A nasz malutki Mikołajek o wysokości 2 centymetrów aż 30 minut...Jednak dzięki takiej drukarce powstają też rzeczy z ruchomymi częściami, co zaprezentował Maks trzymając naszego Mikołajka właśnie w ruchomych szczypcach. Sześciolatki dowiedziały się też, że barwnik który pobiera drukarka nazywa się filament. Faaajna rzecz, fajne zajęcia...Dziękujmy za nowinki techniczne, bo nic tak nie idzie do przodu, jak elektronika.(am)